Na stadionie, w dzień targowy takie słyszy się rozmowy:
"książce tej się pan nie oprze, po lekturze pan mnie poprze"...
Jak na porządnego czytelnika przystało, zapewne wiecie, że przez ostatnie trzy dni w Warszawie odbywały się Warszawskie Targi Książki. My, poświęcając swój cenny czas już od dziesiątej trwałyśmy na posterunku i wytężając wzrok, szukałyśmy coraz to nowych autorek i książek. Nie była była to prosta sprawa, ponieważ długość kolejek można było liczyć w kilometrach. W kilku stałyśmy ponad godzinę, ale jesteśmy zgodne, że było warto (chociaż nasze nogi były innego zdania).
Na początku zrobiłyśmy sobie plan, co warto zobaczyć na targach. Plan składał się z: Cecelia Ahern godzina 11:00 i... koniec planu. Klara bardzo przytomnie poszła do stoiska z jej książkami, ale już nie tak przytomnie zapomniała reszty i gdyby nie miły pan (pozdrawiamy miłego pana) straciłybyśmy nasze pieniądze. Po tym zakupie przypomniałyśmy sobie o Was, więc kupiłyśmy drugą taką książkę, ale po chwili stwierdziłyśmy, że nie ma to sensu i wymieniłyśmy ją na inną książkę tej samej autorki, którą można będzie wygrać w naszym konkursie, o którym niedługo powiemy więcej. W międzyczasie zobaczyłyśmy jeszcze dłuższą kolejkę, w której spokojnie można było stać dłużej niż dwie godziny i pomyślałyśmy: "Nie rozumiem ludzi, którym chce się stać w tak długich kolejkach, to strata czasu". Po chwili jednak zapytałyśmy się do kogo to kolejka i kiedy dowiedziałyśmy się, że to do Kim Holden, to stwierdziłyśmy: "No to stajemy". W tym niekończącym się ogonku poznałyśmy dwie bardzo miłe dziewczyny, którym spodobał się nasz blog i nawet go zaobserwowały (pozdrawiamy Natalkę i Julkę). W końcu dopchałyśmy się do obu autorek, które cierpliwie zniosły nasze niekończące się pytania i to, jak kaleczymy język angielski.
Oczywiście nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie odkryły jakiegoś darmowego jedzenia i już po chwili pchałyśmy się do gratisowych lodów (przy sięganiu po drugą porcję, aby zmienić image, zdjęłyśmy okulary i o dziwo udało nam się zgarnąć dokładkę). Dzięki różnym darmowym przekąskom, przetrwałyśmy cały dzień bez kupowania jedzenia. Kto normalny wydawałby na pożywienie pieniądze przeznaczone na książki? Po drodze wyhaczyłyśmy piękne torby od wydawnictwa SQN, z których jedna idzie na rozdanie.
Potem poszłyśmy do Olgi Gromyko, o której słyszałyśmy wiele pozytywnych opinii i kupiłyśmy jej książkę. Niestety nasz budżet był już mocno uszczuplony, więc po kupnie drugiej części, musiałyśmy ją zwrócić. Później Klarze się odwidziało i zakupiłyśmy ją ponownie, po czym, po przeliczeniu pieniędzy zdecydowałyśmy, że jednak ją oddamy (Krysia myślała, że udusi Klarę).
Planowałyśmy jeszcze kupić książkę pewnej autorki, ale po drodze zobaczyłyśmy kolejną gigantyczną kolejkę i dowiedziałyśmy się, że gdzieś tam, na jej końcu jest Charlotte Link. Jak zdążyliście się pewnie zorientować, mamy dar do stania w najdłuższych kolejkach, więc nie mogłyśmy tak po prostu jej minąć. Co prawda to jedna z autorek "jeszcze nie czytałam, ale dużo osób stoi, więc pewnie fajne". Nie świadczy to o nas, jako profesjonalistkach, ale naprawdę o wszystkich tych książkach słyszałyśmy wiele dobrego. Pani Link (to nazwisko, nie klikajcie😂) okazała się tak miła, że podpisała także zakładkę, która oczywiście idzie na konkurs.
Całą drogę zbierałyśmy zakładki i wszyscy na stoiskach zapewne nas nienawidzą, gdyż brałyśmy zakładki, ze wszystkich możliwych miejsc. Spokojnie, będzie to z korzyścią dla Was, ale reszty dowiecie się potem. Na końcu poszłyśmy do miejsca, które nas oczarowało, a było to stoisko epikpage. Na widok ich słynnych magnetycznych zakładek, aż zaświeciły nam się oczy. Niestety nie udało nam się upolować Harry'ego, ale słodki Dumbledore i Hermiona wpadli w nasze łapki. Nie zapomniałyśmy też o Was - mamy Hedwigę.
Hedwigę zobaczycie potem |
Minęłyśmy też księgarnie, która pięknie pakowała książki i chociaż nie zamierzamy ich nikomu podarować, nie mogłyśmy nie skorzystać. Piękny prezent dla... nas samych.
Na koniec okrążyłyśmy jeszcze cały stadion, gdyż nie mogłyśmy znaleźć odpowiedniego wyjścia. Wróciłyśmy wykończone, ale szczęśliwe i z planami na przyszły rok. Ogromnie polecamy Wam takie imprezy książkowe, ponieważ można tam spotkać wielu ciekawych ludzi.
a oto nasze zdobycze😃 |
Mamy nadzieję, że relacja Wam się podobała. Byliście na targach? Jakie są Wasze wrażenia?
Pozdrawiamy serdecznie, Klara i Krysia.
Ooo zazdroszczę bycia na Targach, mnie, niestety, ominęła ta przyjemność :( ale może uda mi się pojechać do Krakowa i wtedy oddam się zakupowemu szaleństwu! :D
OdpowiedzUsuńByłam, jak zawsze tłum wyssał ze mnie wszelką energię i po trzech godzinach odpadłam. Naprawdę nienawidzę takiego tłoku i czuję się w nim fatalnie. Też zdobyłam autograf Olgi Gromyko, chciałam jeszcze Wegnera ale już nie miałam siły na niego czekać. Obie z Kam byłyśmy na spotkaniu z kontynuatorem serii Millenium :) I też wzięłyśmy zakładki od epikpage :D Ja mam Geralta i Jona Snow :)
OdpowiedzUsuńWidać było miło :D Ja nie byłam, trochę daleko mam i w sumie wole pojechać na konwent, niż na targi ;P Ale że się Wam chciało stać w tych wszystkich kolejkach!
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie byłam na targach książki. To ciekawe doświadczenie i tyle atrakcyjnych możliwości.
OdpowiedzUsuńNie byłam, bo to impreza nie dla mnie. Nic bym nie kupiła, a tłumy i kolejki tylko po to, żeby pooglądać książki, które równie dobrze mogę oglądać w okolicznej księgarni to żaden fun. Podziwiam, że chciało Wam się stać, czekać i jestem zaskoczona taką ilością zakładek, jakie zakupiłyście. Sama posiadam kilka sztuk i zastanawiam się zawsze "po co ludziom tyle zakładek?", może dlatego, że swoich bardzo pilnuję i nie zdarzyło mi się jeszcze ani razu żadnej przesiać :P
OdpowiedzUsuńTargi to bardzo przyjemna rzecz, można spotkać tak wielu miłych ludzi, którzy kochają to samo co ty. Tegoroczne targi będę pamiętać trochę jako długie stanie w kolejkach, ale było warto!
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Fantastic books